Mity greckie i … współczesne

Syzyf, Prometeusz to jedne z najbardziej znanych postaci z mitów greckich. Starożytni Grecy, jak i Rzymianie wierzyli w bogów, we wróżby i wyrocznie. A współcześni? Czy także my w XXI wieku mamy swoje mity, w które głęboko wierzymy? Sądzę, że jest ich naprawdę wiele. Spójrzmy więc na niektóre z nich, zwłaszcza te dotyczące zarządzania i projektów.

Mit numer 1 mówi, że iteracyjne dostarczanie (wytwarzanie) produktów zgodnie z metodą Scrum, opisaną w Scrum Guide to efektywna metoda zarządzania i tworzenia rozwiązań i systemów informatycznych. Dlaczego uważam, ze jest to mit, niestety w dodatku mocno szkodliwy? Argumentów jest wiele. Te najważniejsze z nich to m.in. zupełne pominięcie zagadnień architektury systemów, inżynierii wymagań, zbyt uproszczone w stosunku do rzeczywistości założenia co do roli tzw. Product Ownera. A co sądzicie o zdaniu – w podtytule książki Jeffa Sutherlanda  „Scrum, czyli jak robić dwa razy więcej, dwa razy szybciej”? Robić niepotrzebne rzeczy – bo mit ten nic nie mówi o dostarczanej wartości, jak i o wielu produktach, czy projektach - dwa razy szybciej? Przecież to kompletna bzdura (sorry Jeff). Dlaczego jednak ten mit został stosunkowo łatwo przyjęty, a potem równie łatwo upowszechniony w środowisku wytwarzania software’u? A to – jak mawiał R. Kipling – jest już zupełnie inna historia.

Mit numer 2 to mit tzw. “best practices” – istnienia najlepszych praktyk, po które trzeba tylko sięgnąć, by … zapanowała powszechna szczęśliwość biznesowa. Mit mówi o tym, że jeśli „coś” działa świetnie w innym środowisku, czy firmie, to trzeba to „coś” wprowadzić także w naszej firmie, lub zespole, bo także będzie działać. Eliyahu Goldratt zadawał w takich „oczywistych” sytuacjach proste pytanie: „czyżby?” Moja odpowiedź to: nie, z dużym, a nawet bardzo dużym prawdopodobieństwem nie będzie działać. A to dlatego, że kontekst, obejmujący takie elementy, jak: kultura, poprzednie doświadczenia, kadra zarządzająca, wiedza i doświadczenia poszczególnych osób są zupełnie inne „u nich”, i „u nas”. A czy czytając opisy różnych tzw. dobrych, czy najlepszych praktyk zwróciliście uwagę, że zwykle w tych opisach brakuje jednego „drobiazgu”, jakim jest właśnie kontekst! Nie? Czytając więc taki opis zwróćcie uwagę: czy kontekst będzie opisany, czy jednak nie. Ten mit „best practices” kojarzy mi się z poszukiwaniem „Świętego Graala”, którego poszukiwali rycerze króla Artura. A czy król Artur to przypadkiem nie jest kolejny mit?

Mit numer 3 jest mitem kolorowym, konkretnie turkusowym. Po opublikowaniu w 2015 roku polskiego tłumaczenia książki Frederica Laloux „Reinventing Organizations” nastał w Polsce prawdziwie turkusowy boom. Przymiotnikiem „turkusowy” zostały poprzedzone takie rzeczowniki, jak: śniadanie, webinar, konferencja, menedżer, firma. Zupełnie wbrew F.Laloux upowszechnił się pogląd, że „turkus” to ideał i ostateczność, do którego powinny, ba wręcz muszą, dążyć wszystkie firmy, a „turkusowe zarządzanie” niemal rozwiąże wszelkie problemy biznesowe i zapewni powszechna szczęśliwość ludziom w firmach, samym firmom, a może nawet i … całemu światu. A przecież rzeczywistość i natura jest znacznie bardziej złożona by wpisywać się w jeden model, obojętnie turkusowy, czy czerwony. Bliskim krewnym turkusowego mitu jest mit samoorganizacji, czy samo-zarządzania. Mity te wskazują na swego rodzaju potrzebę, imperatyw, dążenie do szukania świata szczęśliwości. Znowu więc szukamy Świętego Graala?

I jeszcze mit numer 4. I pewnie nie zdziwicie się, jeśli powiem, że także ten mit bardzo mocno związany jest ze zjawiskami opisanymi przy wcześniejszych mitach, jak choćby dążenie do szczęśliwości i doskonałości. Ten mit bardzo mocno związany jest z osiągnięciami nauki i techniki końca XX oraz początku XXI wieku, gdyż dotyczy sztucznej inteligencji, algorytmów i Internetu. To przecież mit, że - wcześniej Internet, a teraz Sztuczna Inteligencja - doprowadzą do świata, w którym człowiek będzie korzystał z dobrodziejstwa osiągnięć nauki, będzie rozwijał się w wybranej przez siebie dziedzinie, będą kwitły nauka i sztuka, a roboty sterowane algorytmami będą pracowały. I wszyscy … będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jeszcze wierzycie – pozwolę sobie na prowokację – w te bzdury? Jeszcze tak? To przypomnijcie sobie co pisano 20 lat temu w początkach Internetu: o tym, że zapewni on …. Możecie sobie podstawić  w to miejsce całkiem sporo obietnic. A teraz spójrzcie na coraz bardziej ponurą i ciemną rzeczywistość Internetu i świata, który on „produkuje”. Nie muszę o tym szczegółowo pisać. Wystarczy jak rozejrzycie się wnikliwie wokół siebie. To co widzimy, to m.in. konsekwencje zachłyśnięcia się technologią, przy zupełnym pominięciu, ba wręcz zignorowaniu aspektów społecznych, ekologicznych i prawnych. Tak działa prawo „skutków niezamierzonych” . Czyżby więc skutkiem niezamierzonym mitu numer 4 i dążenia do powszechnej szczęśliwości była … zagłada świata, jaki znamy? Kłania się chińska zasada yin-yang: zbyt wiele jednego elementu, prowadzi do jego odwrotności. Znowu też trzeba zadać pytanie: dlaczego i ten mit został bardzo łatwo przyjęty, a potem równie łatwo upowszechniony?

Starożytni Grecy i Rzymianie mieli swoje mity, my mamy swoje. Niektóre z tych naszych są zadziwiająco podobne co do wymowy i idei do tych starożytnych. Mechanizmy powstawania i upowszechniania jednych i drugich są niemal analogiczne. Starożytnym – jak się wydaje – pomagały w spojrzeniu na świat. A nam? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.

Felieton ukazał się w 26 nr Strefy PMI.

Znajdź nas na Linked In!