„Zarządzanie z charyzmą - Psychosemantyka w zarządzaniu” – taki był temat listopadowego seminarium MGR IPMA, prowadzonego przez – dawno przeze mnie niewidzianego – Jana Raudnera. Ta „psychosemantyka” brzmi niezwykle intrygująco – nieprawdaż? Rzeczywiście: nie tylko brzmi, lecz także JEST bardzo intrygujące. Więc po kolei.
Zacznę od terminologii, bo jej rozumienie przyda się nam w dalszej części tekstu (a prócz tego dobrze jest błysnąć znajomością takich specjalistycznych zwrotów). Semantyka to nauka o znaczeniu znaków; jej istotą jest odpowiedź na pytanie: czy i jak rozumiany jest znak? Semiotyka – ogólna teoria znaków - nauka o znakach i symbolach. Z kolei psychosemantyka to uwzględnienie w semantyce aspektów psychologicznych, emocjonalnych zarówno w odniesieniu do nas samych, jak i rozumienia przez nas kontekstu sytuacji. Semiotykę można widzieć jako pojęcie nadrzędne, które rozdziela się na części: syntax (czyli: składnia, szyk zdania, rozumiana jako logika następujących po sobie słów lub znaków), semantykę i semiologię: naukę o znaczeniu znaków, odpowiadającą na pytanie: co się dzieje, gdy odbiorca zauważy znak. A po co te wszystkie pojęcia: już wyjaśniam.
Jak spojrzycie na poniższy rysunek (zaprezentowany na naszym seminarium):
to zorientujecie się, że oczywiście chodzi o komunikację i o zapewnienie, jak najefektywniejszej komunikacji – na przykład między kierownikiem projektu, a członkami jego zespołu projektowego. A wymaga to uwzględnienia i informacji lub znaku (syntax), znaczenia i rozumienia (czyli semantyki) oraz odbiorcy i kontekstu (czyli semiologii).
No dobrze: a jak wykorzystać te pojęcia w praktyce?
Zacznę od stwierdzenia polskiego profesora Alfreda Korzybskiego, który powiedział: „mapa nie jest terytorium”. Każdy człowiek odbiera świat przy pomocy pięciu zmysłów, a to co odbieramy jest naszą własną „mapą”, czyli modelem, odzwierciedlającym sytuację, świat (czyli teren, po jakim się poruszamy). Jeśli więc chcemy nawiązać dobry kontakt z drugą osobą, oznacza to „spotkanie” się z nią w jej własnym modelu świata. Aby takie „spotkanie” nastąpiło można wykorzystać tzw. model konserwatyzmu poznawczego, przedstawiony na kolejnym rysunku.
Rys. Model konserwatyzmu poznawczego.
Widać z niego, że w moim modelu świata fakty (obserwowane i przewidywane) są – poprzez obserwacje i/lub sprawdzenie – konfrontowane z teoriami: moimi własnymi kontekstami i przekonaniami. Oczywiście każdy z Was ma „swój” model świata, model konserwatyzmu poznawczego. Jeśli więc narysowalibyśmy obok siebie te dwa modele: „mój” i „Twój”, to jakbyśmy zestawili dwa odrębne „światy”. I już widać, dlaczego mamy takie problemy w komunikacji z drugą osobą: to po prostu komunikacja z „innym światem”. W rozwiązaniu występujących na styku tych światów problemów komunikacyjnych może pomóc model rozumienia/udzielania informacji, przedstawiony na kolejnym rysunku.
Model IKMER.
Widać z niego, że na informacje (odbierane lub przekazywane) wpływa kontekst, a także nasze własne matryce pojęć: nasze skojarzenia i wyobrażenia. Z kolei na te nasze matryce pojęć wpływają emocje nawykowo kontekstowe. I dopiero po uwzględnieniu tych w/w elementów dochodzimy do naszego rozumienia otrzymanej informacji. Dzięki temu modelowi zaczynamy rozumieć, że nasze emocje, jak i matryce pojęć stanowią filtr korygujący. Filtr ten jest elementem konserwatyzmu poznawczego i jest sterowany przez nawykowo kontekstowe stany emocjonalne.
Jan zilustrował ten model tragiczną historią psa Pikusia. Ja nie będę przytaczał całej opowieści, a zwłaszcza jej puenty – musicie po prostu kiedyś posłuchać Jana. Zastanówcie się jednak, jak byście zrozumieli informację o śmierci Pikusia podaną przez najmłodszego członka rodziny, chłopca Vincenta, wkrótce po tym jak cała rodzina (i także Pikuś) spożyła zebrane przez nich nieco wcześniej w okolicznych lasach grzyby. Wniosek jest prosty, prawda? „Pikuś nie żyje” oznacza oczywiście, że zatruł się grzybami, a rodzina także zatruła się grzybami, czego dowodem są występujące w tej chwili charakterystyczne dla zatrucia objawy. Ale jeśli uwzględnicie filtr korygujący (emocje i matryce pojęć), to może okazać się, że …. Nie, nie dokończę; ci z Was, którzy nie uczestniczyli w seminarium, niech dokończą poprzednie zdanie sami.
Podczas seminarium poznaliśmy także koncepcję von Thuna, obejmującą cztery grupy intencji związanych z udzielaniem informacji: tzw. cztery ucha: rzeczowe, wrażliwe, apelowe i terapeutyczne. Zastanawialiśmy się także na czym polegają kompetencje i jakie konsekwencje z nich wynikają.
To są jednak tematy na odrębną relację.
Wszystkie rysunki pochodzą z prezentacji Jana Raudnera "Zarządzanie z charyzmą - Psychosemantyka w zarządzaniu".
Zamieszczono za zgodą autora.